Recenzja wyd. DVD filmu

Lenin w październiku (1937)
Dmitri Vasilyev
Michaił Romm
Boris Shchukin

Studium propagandy

Kino przeszło daleką drogę od czasu, kiedy na jego ekranach po raz pierwszy wyświetlany był "Lenin w październiku". Pod względem technicznym, a nawet narracyjnym film Michaiła Romma zestarzał się
Kino przeszło daleką drogę od czasu, kiedy na jego ekranach po raz pierwszy wyświetlany był "Lenin w październiku". Pod względem technicznym, a nawet narracyjnym film Michaiła Romma zestarzał się tak bardzo, że zainteresować dziś może jedynie największych fanów historii X muzy. A jednak obraz ten jest niezwykle wartościowym i wciąż aktualnym dziełem, jeśli potraktuje się je jako studium propagandy. Z tego punktu widzenia "Lenin w październiku" to propozycja dla każdego inteligentnego widza. "Lenin w październiku" powstał z okazji 20. rocznicy Rewolucji Październikowej. Był pierwszym dźwiękowym filmem, w którym radzieccy filmowcy zmierzyli się z postacią Lenina. Ten jednak przebywał w grobie już od ładnych paru lat, a u steru władzy stał wtedy Stalin, który kult jednostki wzniósł na nowe wyżyny. Odbicie tego stanu rzeczy znajdziemy w filmie, choć sam Stalin jest w nim praktycznie nieobecny. Lenin nie jest u Romma wodzem rewolucji. Przypomina raczej jednego ze świętych mężów z prawosławnych podań. Romm stara się ukazać charakter Lenina, kreśląc obraz człowieka charyzmatycznego, lecz pokornego, potężnego, lecz skromnego, pracoholika, który jednak potrafi myśleć o innych. Reżyser wystawia twórcy ZSRR pomnik z taśmy filmowej, lecz jednocześnie robi wszystko, by jego rola nie zaciążyła na dziele i nie przyćmiła postaci aktualnego gospodarza Kremla. Stąd Lenin wdzięczy się jak na symbol rewolucji przystało, jednak sama rewolucja rozgrywa się jakby obok. Ma się wręcz wrażenie, że nawet bez Lenina lud robotniczy i tak by powstał do walki. Ponieważ "Lenin w październiku" jest dziełem propagandy, musi obok funkcji rozrywkowej pełnić także funkcję edukacyjną. Romm naucza widzów na dwa sposoby. Pierwszym jest wykorzystywanie niektórych z elementów znanych z kina niemego, jak choćby karty z napisami. Pełnią one istotną rolę, niczym przypisy dookreślając i wyjaśniając historyczne okoliczności zdarzeń oglądanych na ekranie. Drugim są przemówienia i dialogi. Dowiadujemy się z nich, jakie jest aktualne w danej chwili stanowisko Partii, nawet jeśli fałszuje to obraz zdarzeń. Ot choćby Trocki, jedna z czołowych postaci Rewolucji. W 1937 roku był już jednak wrogiem publicznym numer jeden każdego robotnika i kołchoźnika. Stąd w filmie Trockiego nie ma, a jego nazwisko pojawia się w zasadzie tylko raz, kiedy nazywany jest zdrajcą. Te proste zabiegi z całą pewnością wystarczały, by widzowie we wszystkich zakątkach komunistycznego raju wiedzieli, jak mają myśleć. Z perspektywy czasu pozostaje refleksja, iż manipulacja prawdą jest niezwykle łatwym zadaniem. Mimo że film ma już 70 lat, kopia, którą otrzymujemy na płycie DVD, jest zaskakująco dobrej jakości. Wydanie polskie nie posiada żadnych dodatków, za to dużo reklam przed filmem, zatem przed rozpoczęciem seansu należy uzbroić się w cierpliwość.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones